TAK CZASAMI BYWA…
…że kilka osób na boisku zagra dobrze a zwycięstwa nie ma.
Zagraliśmy bardzo dobrze w zagrywce. I tu brawa należą się wszystkim bez wyjątku dziewczynom. To nasz najlepszy od trzech lat mecz jeśli chodzi o zagrywkę. W pierwszym secie odrobiliśmy dzięki seriom Weroniki i Kingi ośmiopunktową stratę i zdobyliśmy piętnaście punktów podczas gdy przeciwnik tylko trzy.
Rewelacja!
W drugiej odsłonie po kiepskim starcie 1:4 właśnie dzięki tej zagrywce, tym razem Agnieszki Rakowieckiej, wyrównaliśmy natychmiast i objęliśmy wysokie prowadzenie 18:12. Agnieszka, stając w strefie zagrywki po raz kolejny, ponownie zagrała asa serwisowego i kilka dobrych… Jak już przeciwnik zaatakował, to obroniliśmy i w kontrze Kinga Szkop i Aga Lorenc były nie do zatrzymania.
I wtedy nastąpił zwrot wydarzeń, który nie powinien mieć miejsca. Przez dwanaście akcji nie mogliśmy skończyć ataku, było przyjęcie i ani dwie lewoskrzydłowe, ani środek nie był w stanie się przedrzeć i dać chwilkę odetchnąć…
Przerwy, zmiany nic nie pomogły i próba powrotu do „naszej” gry spełzła na niczym.
W beznadziejnej wydawałoby się sytuacji 21:24 świetnie na zagrywce i w obronie spisała się Angelika i dzięki tej kąśliwej zagrywce Agnieszka Rakowiecka najpierw wykończyła pięknie kontrę, potem zablokowała wracającą piłkę i doprowadziliśmy najpierw do remisu a potem prowadzenia 25:24. Niestety zamiast zaryzykować w ataku, daliśmy dwa razy piłkę za darmo i przegraliśmy.
Za miękko…
Ależ szkoda…
Ale to nie do końca podcięło nam skrzydła. Werka znowu włączyła tryb „super zagrywka” i wystartowaliśmy od prowadzenia 4:2 w kolejnej partii.
Szybko jednak straciliśmy przewagę za sprawą dwóch kontrowersyjnych decyzji sędziego i jednej podwójnej piłki w wystawie.
I znowu przydarzyła nam się długa seria bez skutecznego ataku – było niezłe przyjęcie ale ani prawe, ani lewe, ani nasza libero nie przedarły się przez siatkę…
I tu nastąpił kryzys w naszej zagrywce, dopadł wszystkie zawodniczki po kolei i zmarnowaliśmy 5 zagrywek z rzędu. Konstancin wygrał.
Czwarta odsłona dla nas do stanu 13:10. Duża zasługa w tym Kingi, Ani i Agnieszki, które przyjmowały i kończyły ataki. Dwa oczka dołożyły środkowe i brnęliśmy powoli w stronę tie-breaka.
I jak na złość znowu seria bez skutecznego ataku, między innymi przez oddawanie za darmo piłek w ręce dobrze spisującej się po drugiej stronie zawodniczki z numerem 16.
Przegraliśmy 6 kolejnych akcji, ale od czego mamy naszego kapitana. Najpierw Aga Lorenc skończyła dwie piłki atomowym odważnym atakiem, potem Kinga Szkop zagrała dobrą zagrywkę i skończyła atak. I tu do akcji wkroczyła zagrywką Oliwia Raciborska. Zagrała dwa asy i z 15:19 zrobiło się 18:20. Po chwili cztery oczka fenomenalnie grającej Angeliki z 20:23 wyprowadziły nas na 25:24. Możliwe to było dzięki temu, że świetną zmianę dała Klaudia Skrobisz – przyjęła piłkę w punkt – Angelika zaatakowała, zagrała super zagrywkę – Angelika zablokowała.
I tu zaczął się mały horror, powtórka zaciętej końcówki z drugiego seta. Nerwy ze stali zachowała Oliwia, która dwoma skutecznymi atakami pozwoliła zagrać nam kolejną piłkę setową, potem skutecznie zablokowała i dała kolejną szansę na piątego seta.
Niestety, niestety podobnie jak wcześniej posłaliśmy kilka razy piłkę za darmo nie tam gdzie trzeba i końcówka dla przyjezdnych, a z nią i trzy punkty…
Zabrakło trochę szczęścia, albo jak głosi powiedzenie szczęściu trzeba pomóc…
Szkoda bo zagraliśmy fajnie jako drużyna, indywidualnie wszyscy bardzo dobrze, wychodząc obronną ręką z beznadziejnych sytuacji, a nie wyszło…
Zadecydowały naprawdę niewielkie detale, które dopracujemy.
Możemy przegrać, ale nie można nas pokonać.
Wracamy silniejsi.
Brawo dziewczyny!
UKS Sparta Grodzisk – Konstancin-Jeziorna 1:3 (25:21, 25:27, 16:25, 28:30)
Na nich!