Mieliśmy to w naszych rękach…
Mecz na hali w Warszawie miał nieoczekiwany przebieg. Przegraliśmy na własne życzenie z zespołem Wojskowych, chociaż wcale tak nie miało być. Bo zaczęliśmy dobrze prowadząc w pewnym momencie nawet już 17:12. I nagle uszło z nas powietrze.
Dziwna sprawa, bo indywidualnie patrząc każda z dziewczyn na boisku zanotowała niezły występ.
Agnieszka Lorenc blokowała, atakowała mocno, odważnie i co kluczowe skutecznie. Zagrywała bardzo dobrze i jeszcze lepiej broniła. Bardzo fajnie również w przyjęciu, bo nie mieliśmy libero i Angelika z Agnieszką spisały się tu na piątkę.
Angelika Teofilak świetnie i czujnie na siatce poza kilkoma (dwoma) momentami. W zagrywce też dobrze.
Kinga Parzyńska klasa sama w sobie. Nawet przyjęte daleko od sieci piłki stawiała super dając szansę na zaatakowanie. Dołożyła też w obronie swoje trzy grosze.
Zuzia dała super zmianę na zagrywce, a potem w rozegraniu rozdała wszystkie piłki bardzo dobrze.
Marta Gospodarczyk po dwupunktowym zamieszaniu dograła seta idealnie ratując źle przyjęte piłki czy obronione. Wystawiała z nich pod rękę. Jak to robi? Nie wiem.
Kinga Baran, nasza atakująca, potrzebowała chwili żeby się rozpędzić, ale nie robiła błędów a od połowy drugiego seta punktowała skutecznie. Taka jej robota na boisku.
Klaudia nieźle w zagrywce i przyjęciu, Ania Wojarnik przyjęła i obroniła w normie.
Justyna lekką zagrywką zaskoczyła przeciwnika i dopisała kilka asów do swojego konta. W ataku też O.K.
Czemu więc przegraliśmy???
Niestety z powodu chaosu, bo nie trzymaliśmy konsekwencji w obronie dublując pozycje. I wpadały nam naprawdę łatwe piłki. Do tego zdarzyło się kilka klopsów w przyjęciu.
Ale główna przyczyna, to nierówna gra i chyba momentami brak chrakteru. Graliśmy przy dobrym wyniku, a w trudnych chwilach za dużo nerwów… No bo jak wyjaśnić fakt, że zdobywamy punkty seriami, najpierw prowadzenie wysokie, potem przestój gdzie Wojskowe zdobywają po trzy, czy cztery oczka w ustawieniu, a my po jednym.
W drugim secie historia podobna. 5:5 i nagle odjeżdżają nam na 5:11, po czym za chwilę na tablicy remis 11:11.
W trzecim secie podłamani początkiem 4:15, odrabiamy straty i po trzech przejściach mamy tylko 5 oczek do przeciwnika…
Sprawdza się chyba powiedzenie „jak trenujemy, tak gramy”. Trenujemy nieregularnie i widać to w grze. A jakby to wyartykułować: tu nie ma miejsca na przypadek (dobry czy zły), tylko potrzebna stabilizacja!!!
Wynik 3:0 (25:21, 25:18, 25:18)
W rewanżu (jeśli spotkamy się w fazie playoff) będzie na pewno lepiej! Tylko zwycięstwo!